Trafiłem na ten film w najlepszym możliwym momencie – po intensywnych 3 latach praktykowania buddyzmu tybetańskiego, dziesiątkach inicjacji, tysiącach godzin przeznaczonych na medytacjach guru jogi i nyndro (praktyki wstępne w buddyźmie tybetańskim), po wielu kursach, wyjazdach i wykładach, w momencie pojawienia się sporych wątpliwości co do sensu podążania jakaś konkretną duchową ścieżką – wtedy właśnie na studiach psychologicznych puścili nam „Kumare”, podczas panelu dyskusyjnego.
W tym świetnie nakręconym i zabawnym filmie dokumentalnym główny bohater – hindus mieszkający w USA postanawia wykonać pewien eksperyment społeczny… jedzie na pół roku do Indii, aby intensywnie szkolić się od tamtejszych joginów, świętych i mistyków, po to aby wcielić się w rolę tytułowego Kumare, hinduistycznego jogina, który otwiera swoją szkołę w Ameryce.
Wymyśla swoje pozycje jogi, własne mantry, filozofię i praktyki energetyczne – bardzo szybko udaje mu się znaleźć grupkę zainteresowanych osób, które zaczynają podążać za tym enigmatycznym nauczycielem z Indii. Praktykujący – nieświadomi eksperymentu ludzie doświadczali głębokich wglądów. Podczas praktyki czerwonego światła, mieli doznania fizyczne, płakali, zmieniało to ich życie na lepsze.
Dostrzegłem w nich siebie – poszukiwacza, chcącego bardzo doświadczyć PRAWDY, rozwoju duchowego, lepszego i pełniejszego życia. Po tym dokumencie i wielu przemyśleniach porzuciłem ścieżkę buddyzmu tybetańskiego, oczywiście doceniając wszystko, co te 3 lata wniosły do mojego życia. Teraz praktykuję medytację bez bagażu kulturowego, silnej symboliki i podążaniem za „mistrzem”, tak ważnym w przekazach ze wschodu.
I muszę szczerze powiedzieć, że dopiero teraz doświadczam głębi tej praktyki, ponieważ wreszcie mogę spotkać się sam ze sobą w ciszy – nie zakłócanej wypowiadaniem mantr, skomplikowanymi wizualizacjami, ani oczekiwaniami.
Polecam film szczególnie silnie duchowo rozwijającym się osobom.
0 Comments