Dużo czasu przeznaczam ostatnimi czasy na medytację. Jest ona ze mną od wielu lat, ale z taką częstotliwością i dedykacją praktykowałem tylko, gdy przeżywałem okres fascynacji buddyzmem tybetańskim 6 lat temu.
Teraz jednak moja praktyka nie jest obarczona przekazem kulturowym czy skomplikowaną warstwą symboliczno-ezoteryczną. Jest to jednocześnie prosta i niezwykle wymagająca umiejętność pozostawania w nieosadzającej obserwacji tego, co wydarza się tu i teraz. A wydarza się tak wiele… same nasze ciało generuje wielość doznań, których ilość i intensywność wzrasta, gdy siadamy w bezruchu.
Doświadczenie medytacyjne jest zawsze zabarwione aktualnym nastrojem, który również możemy zauważyć. Oddech – gdy przestajemy starać się go kontrolować, wydarza się samoistnie, tak jak dźwięki, których nie decydujemy się słyszeć, ale których możemy być świadomi. Przed zamkniętymi oczami rozgrywa się subtelna gra świateł i cieni, którą również możemy zaobserwować… no i oczywiście myśli, które powstają i wracają do pustki, jeżeli nauczymy się za nimi nie podążać, tylko spoglądać prosto w ich środek, nie tracąc przy tym świadomości reszty zjawisk, które znajdują się w naszym polu uwagi.
Naturalnie powstała błogość i spokój byłyby dla mnie wystarczającym powodem, aby wracać do praktyki ale to tylko subtelna zmiana stanu.
Regularna medytacja daje znacznie więcej – dosłownie zmienia ona Twój mózg. Po dłuższym czasie uspokaja te jego części, które są nadaktywne i pobudza te, które potrzebują aktywacji. Zostało to wielokrotnie potwierdzone badaniami. Większy spokój, mniej stresu, lepsza koncentracja, lepsze samopoczucie, itd.
Dlaczego więc nie medytujmy wszyscy wielokrotnie każdego dnia, ciesząc się powstałą błogością i spokojem? Ponieważ potrzeba czasu, aby zbudować fundamenty, aby przyzwyczaić się do bycia samemu ze sobą w bezruchu, aby czerpać z tego przyjemność.
Przyrzekam Ci, że warto.
Jeżeli chcesz, napisz do mnie lub zostaw komentarz, a wyślę Ci PDF z prostą medytacją na dobry początek praktyki.
0 Comments